Opowieści tkaczki

7 Września 2020
 

Kiedyś w każdym domu było krosno. Kobiety tkały koszule, zapaski, chusty, obrusy, chodniki i worki. Teraz pozostały tylko wspomnienia, które chcemy ocalić – mówią członkinie Stowarzyszenia Świętokrzyskie Tkaczki.

W gminie Bodzentyn w latach 1950–1993 działała Spółdzielnia Przemysłu Ludowego i Artystycznego „Tkactwo Świętokrzyskie”. – Tkano tam piękne obrusy, kilimy, zapaski w czarno-czerwone paski. Ten słynny wzór przedstawiający świętokrzyskie pola można było spotkać w Cepelii  – opowiada jedna z członkiń Stowarzyszenia, Beata Syzdół ze Ściegni, która od wielu lat gromadzi pamiątki po tkalniach przemysłowych i domowych w gminie Bodzentyn. „Tkactwo Świętokrzyskie” w czasach swojej świetności mogło pochwalić się halą produkcyjną i kilkudziesięcioma pracownikami. Spółdzielnia miała również filię w Wiączce, gdzie tkano lniane obrusy i serwetki. – Zapotrzebowanie na tkane wyroby było ogromne. Z czasem moda na ludowiznę minęła. Rynek zalały tanie wyroby ze sztucznych materiałów, a krosna poszły w zapomnienie – opowiadają tkaczki.

Stowarzyszenie Świętokrzyskie Tkaczki założyły kreatywne mieszkanki gminy Bodzentyn. Jak mówią o sobie, są pomysłowymi kobietami, które połączyła pasja, i ze strzępków wspomnień chcą wskrzesić dawne tkackie tradycje. – Bodzentyn i jego okolice słynęły jeszcze kilkadziesiąt lat temu z tkactwa. Uważamy, że warto zachować pamięć o tym. Stworzyłyśmy „Ścieżkę edukacyjną tkaczki”, szlak „Góry z natury”. Krok po kroku przedstawiamy, jak powstają tkane produkty – tłumaczą pasjonatki tkactwa. I tak między innymi w „Lnianej Izbie” w gospodarstwie agroturystycznym „Na Górce” w Wiączce można poznać cały proces związany z lnem, od siewu do nici. Natomiast „Lniana Ostoja” w Ściegni przybliża tajemnicę, jak się robi osnowę, bo bez nie niej nie można tkać na krośnie.

Krosno tkackie – bohater naszej opowieści – to urządzenie mechaniczne lub ręczne. – Ciężko było zdobyć krosna, chociaż mieszkam w starym zagłębiu tkackim. Apelowałyśmy do mieszkańców o udostępnienie krosien oraz wszelkich związanych z tkactwem narzędzi i pamiątek. Niestety, odzew był niewielki. Można powiedzieć, że chodziłyśmy od domu do domu po okolicznych wsiach. Ze strychów i piwnic wyciągałyśmy wszystko, co mogłoby nam się przydać w pracy – wspominają tkaczki. – Bardzo trudno było zdobyć płochy, czyli osadzony w ruchomej części krosna grzebień tkacki. Przez jego szczeliny przewlekamy nitki osnowy tkaniny.

I tak u Beaty Syzdół ze Ściegni można zobaczyć cztery krosna ręczne, w tym trzy duże, stare, mające swoje lata, oraz jedno mniejsze, kupione, by przewozić je do celów pokazowych. W starej stodole, która przekształcona została na izbę pamięci tkactwa w gminie Bodzentyn, możemy poznać cały cykl powstawania tkaniny. Jak wspomina pani Beata, pierwsze krosno odziedziczyła po nieżyjącej już teściowej, jak również chodniki i szare nici.

Czy trudno było nauczyć się tej zanikającej techniki tkania? – Nie znałyśmy się na tkactwie. Poprosiłyśmy o pomoc panie Kamilę Jarosińską i Marię Szafraniec, by pokazały nam krok po kroku, jak pracuje się przy krosnach. Następnie naszą wiedzę pogłębiałyśmy na warsztatach prowadzonych przez panią Urszulę Wolską z Domu Tkaczki w Bliżynie. Teraz tkanie na krośnie to dla nas sposób na odpoczynek, możemy to robić godzinami – mówią tkaczki.

Obserwując przygotowania do tkania, można się przekonać, że to niełatwa praca. Na początek trzeba mieć przygotowaną osnowę, którą należy założyć na krosno. – Każdą nitkę z osnowy trzeba włożyć w nicielnicę, a następnie w płochę. Błąd popełniony w tym procesie powoduje, że musimy robić wszystko od początku. Trzeba być bardzo cierpliwym – tłumaczą pasjonatki.

Świętokrzyskie Tkaczki od kilku lat zachęcają mieszkańców powiatu kieleckiego do udziału w warsztatach i poznania zanikającej sztuki tkania na krosnach. To nie tylko nauka tkania, ale też zabawa i degustacja babki tkaczki.

 

do góry
Telefony do Wydziału Komunikacji i Transportu Umów wizytę / Rejestracja pojazdów